czwartek, 26 listopada 2015

GRUBA to stan umysłu...


Witajcie Kochani!

Dziś mam dla Was kolejny wpis - bardziej refleksyjny, związany z moimi przemyśleniami... doświadczeniami.

W tytule mojego postu zawarłam dość mocną tezę - "GRUBA to stan umysłu''.

Gruba to przymiotnik, określenie, cecha, która od razu budzi negatywne konotacje.

GRUBA = brzydka, nieszczęśliwa, zaniedbana, nic nie warta, beznadziejna... a nawet głupia.

Wiem, że tak właśnie jest i jest to bardzo krzywdzące.

Osoba, której choć raz przypięto taką łatkę, czuje ciężar tych wszystkich określeń.

Niektóre osoby... a może ( o zgrozo! ) nawet większość, zaczyna w to wierzyć.

Zatracają się w poczuciu beznadziei, przestając wierzyć w siebie.


Dostaję od Was mnóstwo maili.

Nie ma sposobu na te problemy, który byłby zawarty w  pigułce.

Czasem zastanawiam się, skąd ja czerpię ( i czerpałam) siłę, żeby nie poddać się tym krzywdzącym opiniom.

Jestem pozytywnym wojownikiem, to fakt.

Miałam czasem gorsze momenty, lecz te gorsze MOMENTY trwały naprawdę krótko.


W domu rodzice i brat byli szczupli. Ja - trochę pełniejsza, z wmawianymi TENDENCJAMI DO TYCIA. :)

Teraz jak patrzę na moje zdjęcia ( pierwsze zdjęcie sprzed 20 lat - miałam 17 lat, drugie zdjęcie rok 1998 - miałam 20 lat ) to nie mogę uwierzyć w to, że czułam się wtedy GRUBA.

Tak było.

Zastanawiam się, gdzie jest geneza tego wszystkiego.

Nie można wszystkiego zwalać na media, na zniekształcony obraz kobiecości.

Dwadzieścia lat temu nie było photoshopa.

A jednak były kompleksy, przytyki rówieśników, porównania.

Pamiętam jak moja sąsiadka powiedziała mi ( gdy byłam nastolatką ), że jakby wyglądała tak jak ja, nie wychodziłaby  z domu.

Zobaczcie, pamiętam to do dziś.

Nie wpłynęło to jakoś znacząco na moją samoocenę, bo jestem silną osobą.

Ale, gdyby takie  zdanie dotknęło osobę słabą, zakompleksioną, z problemami np. rodzinnymi...

Myślę, że mogłoby to zdefiniować jej późniejsze życie, lub przynajmniej znacznie osłabić jej poczucie własnej wartości.



Myślę, że uczenie się siebie, zdobywanie świadomości siebie to mozolny proces.

Zawsze dbałam o siebie, stroiłam się i znałam swoją wartość.

Nie ulegam wpływom, stronię od osób, które usiłują manipulować otoczeniem.

Doświadczyłam i dalej doświadczam przykrości  ze strony ludzi.

Lecz to nie wpłynęło negatywnie na wybór mojej drogi zawodowej, czy nie zniechęciło mnie do rozwijania mojej pasji.

Czasem ktoś skrobnie, że jestem gruba, inny że brzydka...

... lub żebym ustąpiła miejsca młodszym.  :) :) :)

Pracuję na wizerunku, więc liczę się z tym, że słowa krytyki będą mi towarzyszyć.


W pełni kobieca, pewna siebie poczułam się około 30tki.

( Paradoksalnie ważyłam wtedy ok. 95 kilo - dobijałam do setki.)

Myślę, że to bardzo dobry okres w życiu kobiety.

Celebruje się wtedy młodość świadomie i pełną piersią.

:)



W 2011  roku SPEKTAKULARNIE schudłam.

Zrzuciłam  około 18-20  kilo.

Schudłam dla siebie, nie dla innych.

Nie czułam żadnej presji na sobie.




Wagę utrzymałam do 2013  roku, później wróciłam do mojej poprzedniej "formy". :)

Wcale nie rozpatruję tego jako porażkę, czy powód do dumy.

Biorę życie jakie jest, biorę je na przysłowiową klatę.

Cieszę się życiem, nie skupiając swojej uwagi na nic nieznaczących detalach.

Dbam o swój rozwój duchowy, intelektualny.

Rozwijam swoje pasje.

To mnie absorbuje, a nie moja znaczna nadwaga.

Czy jestem GRUBA?

Realnie rzecz biorąc - ważę dużo. To widać. Wole jednak inne określenia na moją tuszę.

Czy czuję się GRUBA?

Absolutnie.

Czuję się piękna. Piękna w swojej mocy, pasji, mądrości.

Czuję się piękna, bo lubię, akceptuję siebie.

Czuję się piękna, bo znam swoją wartość.
 
Czuję się piękna, bo dbam o siebie i o swój rozwój.

Czuję się piękna, bo jestem indywidualistką.

Czuję się piękna, bo moja waga mnie nie definiuje!

:)

*****

Jeszcze przy okazji chciałam przypomnieć spot, który mnie poruszył już jakiś czas temu.

Wiele z Was jest już rodzicami.

To do Was  kieruję tę część wpisu. :)

Budujcie w swoich dzieciach poczucie własnej wartości.

Będzie im łatwiej.

Nie powielajmy błędów, których sami doświadczyliśmy...



To już wszytko na dziś.

Ślę buziaki.

Wasza Aga :)

Ps. Dziękuję za Wasze maile. To one były inspiracją do tego postu. <3



Edit.

Jest rok 2019... historia  toczy się dalej...

Teraz wyglądam tak. I wciąż Was pozdrawiam!



20 komentarzy:

  1. Dzięki Aga. Na co dzień zapominam, że to ja sama kreuję sposób, w jaki postrzegają mnie ludzie - a więc czy grubość ogarnia mój umysł czy nie.
    Dziękuję za szczery manifest kobiecości i samoakceptacji! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję Ci, że jesteś ze mną. Że czytasz moje posty. Że zaglądasz do mnie. :)

      Usuń
  2. Czesc Kownacus. Fajnie to napisalas, budujace �� pozdrawiam Sasiadka Agnieszka T

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo trafnie to wszystko Aga ujelas, ja sama po sobie wiem jak to jest bo wiele etapow juz przeszlam, kazdemu zycze takiej sily jaka Ty masz:) buziaki Malwa

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za ten post w popołudnie takie dzisiaj - szare, bure, przygnębiające i wbijające w ziemię, z poczuciem, że jestem gruba. Może i jestem, ale przede wszystkim jestem inteligentną, zadbaną kobietą, szczęśliwą i spełnioną żoną. Może w trochę większym i szerszym wydaniu niż inne, ale czy to oznacza, że jestem gorsza? Wcale nie!

    OdpowiedzUsuń
  5. witam--jestem tu po raz pierwszy i od razy trafiam na tak cudowny temat--dziękuję za dodanie mocy:))pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam! Dziękuję za odwiedziny! Zapraszam częściej! :)

      Usuń
    2. ostatnio kupiłam kobaltowa koronkowa tunike---jest super,,,bardzo dobrze się w niej czuję ,,no i zrobiłam wrazenie:)))byłam na 70 urodzinach pewnej pani,,,,pierwszy raz wśród rodziny mojego przyjaciela;;;;dziękuję za taki sklep,,,za możliwość wyboru bez skrepowania,,bez nerwów jakie towarzysza w tradycyjnych sklepach

      Usuń
  6. CZYTAM I PŁACZE MAM 55 LAT PO URODZENIU ZOSTAŁO MI TROCHĘ KILOGRAMOW ,NASTEPNIE CHOROBA ,LECZENIE I NASTĘPNE KILOGRAMY .POTEM ,DIETY , GŁODOWKI I STRATA KILOGRAMÓW ,POWROT DO WAGI .JEST MI CIĘŻKO BO CAŁA RODZINA SZCZUPŁA .PRZEZ 25 LAT ŻYJE Z PIĘTNEM GRUBA.NIE WIEM JAK DŁUGO DAM RADĘ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to samo i tez sobie nie radzę. Najgorsze to kupowanie odzieży. Wchodzisz do sklepu, a chuda jak tasiemiec panienka z obrzydzeniem stwierdza; dla Pani? niiiieeeeeeeeeee takich rozmiarów nie prowadzimy. A ubieranie się w lumpeksach nie zawsze się udaje.

      Usuń
    2. ubieranie się w lumpeksach daje niepowtarzalność:)czasem trzeba coś poprawić,cos doszyć ale drugiej takiej obok siebie na ulicy nie znajdziesz :))i to jest w tym ubieraniu najlepsze/;00pozdrawiam

      Usuń
  7. Drogie Panie - więcej wiary w siebie! Jak pisała Agnieszka: kilogramy nas nie definiują. :) Tak naprawdę to, co nam przeszkadza, musimy pokonać w nas samych. Zyskać siłę, a czasem nawet tupet, aby odpowiedzieć komuś, kto nas obraża: nie życzę sobie takich komentarzy! I przede wszystkim: czy ważę 60, czy 100 albo i 150 kg - MAM AKCEPTOWAĆ I KOCHAĆ SIEBIE. Jeśli nie ja - to kto? :):):)
    Pozdrawiam i życzę nam wszystkim wytrwałości.
    Ps. Internet to super sprawa przy trudnościach w sklepach stacjonarnych. Jeśli dokładnie się zmierzymy, kupowanie "ciucha w worku" nie będzie problemem. Polecam zwłaszcza sklep Modne Duże Rozmiary - jest tutaj jego ikona, można kliknąć i obejrzeć asortyment - obsługa super, no i ubrania świetne gatunkowo.

    OdpowiedzUsuń
  8. ale wybieranie sukienki majac wiecej niz rozm 40 jest naprawde okropne...do tego biustonosze z miseczka F i G gdzie obok w kolejce do przymierzalni stoja tylko A i B i C...patrza na 2 berety i gumke... dobrze ze juz od jakiegos czasu biurtonosze te wieksze sa naprawde ładne

    OdpowiedzUsuń
  9. Masz rację kochana,mam tak samo,bylam w roznym rozmiarze,od s,do xl chudlam,tyłam i żyję,trzeba dbać o siebie w każdym rozmiarze i kochać się,wtedy łatwiej kochać innych☺pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam i zazdroszczę takiego podejścia do życia. Mam nadzieję że kiedyś i ja będę mogła tak powiedzieć o sobie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo fajny post. Inspirujący i skłaniający do tego, by samemu odpowiedzieć na pytanie: czy akceptuję siebie?". Myślę, że to ważne, żeby każdy miał świadomość własnego ciała i widział swoje dobre strony, a nad tymi gorszymi mógł sukcesywnie pracować. Mam nadzieję, że dzięki takim szczerym myślom, będzie to docierać do coraz większej liczby osób.

    OdpowiedzUsuń