Witajcie Kochani!
Tym wpisem rozpoczynam serię postów o nazwie "Być kobietą".
Będę w nich pisać o kobiecości w szerokim tego słowa znaczeniu, czyli nie tylko o modzie i urodzie, a raczej o życiu, emocjach, problemach dnia codziennego i sposobach radzenia sobie z nimi.
Ten post powstawał w mojej głowie już od dawna, pod roboczym tytułem "It's OK not to be OK".
Te słowa utkwiły mi w głowie po wysłuchaniu piosenki Jessy J "Who you are". To jedna z linijek tekstu tej piosenki.
W wolnym tłumaczeniu oznacza ona tyle co: "to całkiem w porządku, że czasem nie czujesz się dobrze".
Zupełnie zgadzam się z tą tezą.
To będzie też myśl przewodnia mojego dzisiejszego wpisu.
( Dla zainteresowanych załączam link do wspomnianej piosenki: Klik! )
Wielokrotnie już pisałam, że nasze życie mocno odbiega od perfekcyjnych obrazów z instagrama, czy kolorowych reklam z TV.
Ktoś ( *być może nawet my same ) postawił nam bardzo wysoko poprzeczkę odnośnie wyglądu, jakości życia czy też wydajności w pracy.
Ciągle się z kimś porównujemy lub jesteśmy do kogoś porównywane.
To sprawia, że zewsząd czujemy presję! Jest tak, prawda?
Zawsze ktoś się lepiej uczył niż my, nasze koleżanki były ładniejsze i szczuplejsze, miały szczęśliwsze związki, miały lepsze życie, były bardziej doceniane w pracy, były bardziej "wydajne"...
Były też lepszymi mamami, żonami i paniami domu. (Przy tym ostatnim zatrzymam się na dłużej w kolejnych akapitach.)
GUZIK PRAWDA!!!
Nie można, po prostu nie można być perfekcyjnym w każdej dziedzinie.
To farsa! To nie ma racji bytu w realnym świecie! Musimy w końcu zdać sobie z tego sprawę.
Po co? Po to, żeby było nam łatwiej. To wystarczający powód!
Jednym z moich największych "KOMPLEKSÓW" zawsze było to, że nie jestem perfekcyjną panią domu.
Marzyłam o domu jak z obrazka. Niestety, mieszkam na dość małej przestrzeni i po prostu brakuje mi miejsca.
Zawsze stresowały mnie niezapowiedziane odwiedziny bliskich, sąsiadek czy koleżanek.
Z racji tego, czym się zajmuję... w moim domu zawsze panuje "artystyczny nieład".
Tak - tak to sobie nazwałam. Dobra ideologia, prawda? :)
Poczyniłam też ustalenia z ludźmi z mojego otoczenia. Po prostu zadbałam o mój komfort psychiczny.
Nie przyjmuje gości bez zapowiedzi i wcześniejszych ustaleń. Mój dom to moja twierdza i nikomu nic do tego, czy chodzę cały dzień w piżamie i z maseczką na buzi.
Nie mam zamiaru czuć się winna, czy być potem tematem plotek.
Wybaczcie, ale nie mam siły spinać się nad czymś, co dokłada mi dodatkowego stresu.
Gość w dom, Bóg w dom... mówią. Jasne - ale uprzedź mnie co najmniej dzień wcześniej! :D
A czy Wy powiedziałyście komuś lub czemuś "STOP", aby zdjąć z siebie niepotrzebny balast?
Życie nie jest różowe, a każdy dzień nie jest usłany różami.
Oprócz pięknych i radosnych chwil w życiu, miewamy też gorsze okresy, które po prostu musimy przeczekać.
Kłopoty w domu, w pracy, niezrozumienie... to bolączki każdej z nas. Nikt nie ma lepiej ani gorzej.
Trzeba zacząć o tym otwarcie mówić!
Jestem zdania, że po każdej burzy wychodzi słońce... ale na wszystko potrzeba czasu.
Nie bójmy się przyznać do słabości, do gorszego stanu emocjonalnego czy samopoczucia.
Czasem płacz jest dobrym lekarstwem i oczyszcza naszą głowę oraz emocje... jak strugi deszczu.
Trzeba czasami się wyżalić i wypłakać po to, aby pozwolić wyjść temu "słońcu po burzy".
Potem ponownie podejść do problemu, tyle że już ze "świeżą głową".
Jestem pewna, że rozwiązanie samo się nasunie.
Moim zdaniem należy po prostu odpuścić mniej ważne rzeczy.
Z całej listy zadań wybrać priorytety.
Naprawdę nie znam osoby, która ze wszystkim radzi sobie doskonale, nie skrywając wewnątrz "depresji".
Ta lista obowiązków i wymagań wobec kobiet zwiększa się z roku na rok.
Szczerze współczuję młodemu pokoleniu. Wiem, że będzie miało jeszcze gorzej, jeśli nie przetransformuje swojego umysłu.
Mam 40 lat, więc nabrałam już dystansu do pewnych spraw. To fantastyczny wiek! Zgadzacie się?
To czas gdy doceniam małe, codzienne szczęścia.
Gdy w pozytywny nastrój wprowadza mnie filiżanka pysznej kawy i ciastko.
Z nikim nie muszę się już porównywać.
Mam w nosie to, że ktoś jest ode mnie ładniejszy, czy szczuplejszy.
Staram się wykorzystać potencjał, który we mnie drzemie i realizować się przez pasję i moje hobby.
Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo.
Ale pracuję nad sobą, nad emocjami, lękami...
Jestem starsza i widzę więcej.
Staram się każdego dnia zrobić sobie małą przyjemność.
Nikt nas nie doceni, jeśli nie będziemy potrafić doceniać siebie same.
Każdy moment jest dobry na zmiany w życiu i odcięcie się od toksyn lub dyskomfortu.
Naprawdę!
...
Buziaki!
Wasza Aga :)
Ps. Napiszcie mi w komentarzu, czy tekst się Wam podobał.
Być może macie zamiar wprowadzić w swoim życiu jakieś "cięcia" i powiedzieć "stop" męczącym nawykom lub przyzwyczajeniom...
Co zrobicie, by żyło Wam się lepiej?
Może macie jakieś sposoby na radzenie sobie ze stresem, o których chcecie mi opowiedzieć?
Co Was cieszy i uwalnia od napięcia?
W punkt. Akurat przerabiamy to (znaczy w większości ona) z koleżanką, może ten tekst jej pomoże zrozumieć, że nie musi być idealna. :) Serdecznie dziękuję za ten tekst :):)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ten komentarz! Życzę Wam powodzenia!
UsuńBardzo fajny wpis i jaki prawdziwy ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za ten miły komentarz! :)
UsuńŚwięte słowa Aga ,nikt nie jest idealny ale każdy chciałby taki być .Też stresujące dla mnie jest to gdy pojawiają się goście A u mnie tornado ,czemu nie przyjdą gdy mam błysk?:-):-)Uwielbiam ten moment gdy posprzątam mieszkanie i relaksuje się przy ładnie podanej kawie :-):-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Elżbieta
Dziękuję za komentarz! Myślę właśnie, że od uczucia ciągłego napięcia uwalnia nas brak chęci dogodzenia wszystkim dookoła i zawsze. Gdy skupimy się bardziej na sobie, na naszym komforcie, niż na innych ludziach - będzie żyło się nam łatwiej. A ludzie... hm to zazwyczaj krytykanci. Zawsze znajdą dziurę w całym. Albo zrobią test "białej rękawiczki". Dom jest do mieszkania, to nie wystawa czy muzeum.
UsuńSuper Aga! Takie wpisy są potrzebne wszystkim kobietom, nie tylko XL-kom. Też zauważyłam, iż około 40-tki powoli zmieniają się dążenia - do tej pory realizowałam oczekiwania innych (w większym lub mniejszym stopniu), a teraz łatwiej jest się od tego uwolnić. Chociaż czasem stawianie granic szokuje, zwłaszcza bliskich - byli przyzwyczajeni do dialogu i mojego ustępowania, a teraz? Mówię głośno NIE!
OdpowiedzUsuńDziękuję za post, czekam na więcej. :)
Bardzo dziękuję Daga! <3
UsuńDobrze napisane :) dodałbym jeszcze tylko, żeby nie przejmować się słowami krytyki innych ludzi. To są ich myśli na nasz temat a nie nasze, nie należy ich brać do siebie i przyjmować jako prawdę o nas. Za tymi słowami kryją się zazwyczaj ich kompleksy przelane ma nas. I nie myśleć za innych, co mogli sobie pomyśleć. To nie nasz problem :) Nikt nie zna dokładnie naszej drogi i nie powinien nas oceniać. To nie jest proste ale ta wiedza pomaga w codzienności i łatwiej jest przejść wobec pewnych słów obojętniej.
OdpowiedzUsuńDodam jeszcze Aga, co z tego że masz "nieładnie artystyczny" w domu. Taka masz pracę, pasję. Ci co przychodzą i tak zwracają na to uwagę myślisz, że mają tak pięknie i idealnie w domach. Sami maja z tym problem u siebie w domu więc wytykaja to Tobie niefajnym komentarzem lub spojrzeniem ;) Do tego się trochę dochodzi ale warto mieć to w głowie :)
OdpowiedzUsuń